poniedziałek, 12 grudnia 2016

Veganmania i Vegillia

W ten weekend wybrałam się na dwie wegańskie imprezy - Vegillię i Veganmanię. Niestety na Vegillię się spóźniłam i zastałam tylko kilku wystawców, dlatego sprawozdanie zdam przede wszystkim z drugiej imprezy.

Tak jak wspomniałam na Vegillię się spóźniłam, ze względu na rodzinkę - impreza trwałą do 17, a ja przybyłam nieco po 16, więc wszyscy się już zbierali. Zastałam stoisko z kosmetykami, koszulkami, biżuterią, Zjadliwości, Chwast Food i makaroniki. Obległam każdy, choć oczywiście żadnych koszulek i kosmetyków nie kupiłam (no shit). W Chwast Food dostałam burger z seitanem, który tak przypominał mięso, że wręcz wzbudził we mnie przez chwilę wstręt. Ale tylko przez chwilę, bo potem go pochłonęłam, a całość była pyszna, więc mogę z czystym sumieniem polecić. Jeśli chodzi o to co jest specjalizacją Zjadliwości, to trudno powiedzieć, bo naprawdę sprzedają bardzo różnorodne smakołyki - pasztety, pasty, chlebki, kremy. Kupiliśmy od nich chlebek z orzechami, pasztet z fasoli i gruszki, oraz krem piernikowy. Nieszczęsny pasztet został zostawiony, ale odebrałam go następnego dnia na Veganmani. Chlebka nie zdążyłam nawet spróbować, bo wyjątkowo zasmakował mojej siostrze. Makaroniki były pycha, zwłaszcza malinowy, miał takie przyjemnie kwaskowate nadzienie. A na stoisku z biżuterią mama kupiła mi świąteczny prezent. Pani ze stoiska z kosmetykami stwierdziła, że mnie kojarzy z internetu! I miała bardzo ładne pomadki, ale nie na mój portfel.
Bardzo podobało mi się, że można było powiesić płaszcz, zamiast z nim łazić i się grzać.










Na Veganmanie się nie spóźniłam, jednak nie zdążyłam na wykład, który mnie interesował. Mimo to świetnie się bawiłam.
Tu również ogromny plus za darmową szatnię i mnóstwo miejsc do rozłożenia się i pałaszowania.
Było mnóstwo wystawców, o to mapka:

W Zapiekarni zjadłam pyszną zapiekankę z serem roślinnym, pieczarkami, keczupem, sojonezem i pikantnym sosem. No po prostu myślałam, że zejdę jak ją spróbowałam! Pyszne to za mało powiedziane. I dowiedziałam się przy okazji, że mają stały lokal nieopodal mnie.

Z kolei na stoisku ,,Veggie" spróbowałam przepyszne samosy. Były tak wyborne, że kupiłam sześć, by rodzinka mogła spróbować.





U mięsnego bezmięsnego (VB) kupiłam schab ze śliwką, pieczeń i pepperoni, czyli wszystko co mieli wystawione - no nie mogłam się powstrzymać, takie pycha jest. Pepperoni zjadłam dziś zapiekane na bułkach, na maśle roślinnym i stuprocentowo polecam. Niestety nie zdążyłam na boczek - ale na szczęście mogę domówić go przez internet.



A masło roślinne, które pachnie nieco jak popcorn kupiłam u Urban Vegan. Cudowne jest to, że nie twardnieje i jest cały czas mięciutkie. Nie wiem jak ze smażeniem na nim, ale do zapiekanych bułek jest idealne. Na tym samym stoisku kupiłam też bitą śmietaną sojową, która jest bardzo dobra, jednak czuć nieco ten typowy dla sojowe mleka posmak soi - w każdym razie, gdy wpylam ją na surowo. Z owocami lub na cieście ten subtelny posmak może być niewyczuwalny. Zaopatrzyłam się również w roślinny ser w plastrach od violife i myślę, że pozytywne opinie o nim zdecydowanie nie są przesadzone. Smakuje no po prostu jak ser. Tylko nie ma mdlącego posmaku, który jest koszmarem dla osób z nietolerancją laktozy (70% populacji swoją drogą). Zapiekłam go dzisiaj na bułkach i co prawda nie rozpuszcza się ja typowy ser (ale taki rozpuszczający się np. do pizzy również można było kupić, zarówno w wersji klasycznej jak i mozzarellowy), ale mięknie tak, że przypomina topione serki w folijkach. Kupiłam też u nich kolę o fikuśnej nazwie, bo ledwo upchałam zapiekankę i musiałam czymś popić. Było dobra, bo idealnie gazowana



Zaopatrzyłam się również tempeh. U Veganise, jeśli mnie pamięć nie myli. Tempeh to coś w rodzaju tofu, to wyboru było naturalne, wędzone i marynowane. Spróbowałam dwa ostatnie, ale kupiłam pierwsze - bez żadnych dodatków. Jeszcze nic z niego nie przygotowywałam, ale myślę, że będzie równie przydatne co tofu.



Bardzo żałuję, że nie spróbowałam wszystkiego i że byłam sama, ale atmosfera była niesamowita. Fajnie, że można było przyjść z psem - szczególnie zapamiętałam jednego bez tylnej łapki, był przeuroczy i bardzo grzeczny. Na koniec imprezy zagrał zespół Deer Daniel. Grali bardzo przyjemną muzykę w klimatach indie.
Jeśli chodzi o stoiska, u których nic nie zakupiłam, to były bardzo różnorodne - pierogi, pizze, wegańskie odpowiedniki dań wigilijnych, mnóstwo ciast, batoniki, dań obiadowych, koszulek, przypinek, toreb, gadżetów, nawet ekologiczne wina czy różne gatunki serów! Było również kilka studiów tatuażu w ramach akcji ,,Tatuaże zamiast futra".
I muszę dodać, że niesamowicie ucieszyło mnie to, że wszystko dawali w papierowych torebkach. Naprawdę nienawidzę tych plastikowych - o tym również napiszę post.






O to Ci kochani państwo, co mi oddali mój, pozostawiony na Vegilli, pasztet!

Naprawdę niesamowita impreza i bardzo żałuję, że nie zdążyłam na wykład Vegan Hero, ale i tak było pysznie.
Więc jeżeli u Państwa odbywa się taka impreza, a wiem, że w najbliższym czasie w innych miastach będzie, to bardzo, bardzo polecam! Niesamowita atmosfera.


Zdjęcia nie należą do mnie, ani żadnych zdjęć z imprezy nie mam - miałam tylko padnięty telefon no i byłam sama, więc mnie nie miał kto fotografować.
Ale ubrana byłam w białą bluzkę, długą zieloną spódnicę i czarne pseudofuterko pod szyją, co z resztą wielu osobom się podobało, bo mnie komplementowano!
Zdjęcia pochodzą z - http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/veganmania-w-lodzi-zdjecia,3948058,artgal,t,id,tm.html
oraz z - https://www.facebook.com/events/115339658934743/?active_tab=discussion

Miłego dnia.


2 komentarze: