środa, 21 grudnia 2016

Turandot.

W ostatnią niedzielę wybrałam się do teatru. Na tytułową operę Turandot. Było o tyle zabawnie, że miałam wolny bilet i spytałam piętnaście osób i nikt nie mógł ze mną iść! Dopiero Jagoda, do której napisałam jako jednej z pierwszych, odpisała po paru godzinach, że może. Poświęciła się, choć nie miała kompletnie co włożyć!!!
Ja oczywiście byłam odstrojona - włożyłam, jak to do teatru, krynolinę i moją jedyną tak obfitą spódnicę. Pręty stelażu niestety nieładnie odbijają się na spódnicy, ja nie mam żadnych takich ,,prawilnych" halek, więc posłużyła za nią moja spódniczka uszytą z koła - sięga nieco za kolano, ale akurat pręty krynoliny nie odbijają się dalej, gdyż spódnica ma tam podwójną falbankę. Na nią włożyłam tiulową halkę i efekt był zadowalający.
Jeśli chodzi o bluzkę to nie mogłam się zdecydować, jednak wybrałam bluzkę w kropki z falbaną w stylu lat 40-50 XIX wieku, a drugą alternatywę włożę na klasową wigilię. Do tego klasyczne, długie, proste rękawiczki - mam też dwie pary koronkowych, ale są krótsze i uważam, że takie stonowane dawały lepszy efekt - oraz kołnierzyk z sztucznego futerka.
Na wierzch pelerynka z kapturem obszyta faux futrem.
Z fryzurą zawsze mam problem. Mam miliony pomysłów i całkiem nieźle mi to wychodzi, ale włosy mam nie dość, że krótkie, to jeszcze niesamowicie cienkie, więc właściwie nic efektownego z nimi zrobić nie mogę.
Efekt:


Poszłam na operę Turandot. Akcja odbywa się w Chinach i opowiada o tytułowej księżniczce, która, jeżeli chcesz zdobyć jej rękę, zadaje trzy pytania. Jeśli odpowiesz na nie błędnie giniesz. Fabuła kręci się wokół kolejnego śmiałka.
Opera bardzo fajna i ciekawa. Kostiumy śliczne i scenografia również (co jest ważne. Raz poszłam na ,,Czarodziejski flet" Mozarta i choć muzyka była piękna, to sam spektakl był po prostu obrzydliwy. Właśnie przez scenografię. Królowa Nocy śpiewała swoją arię na ogromnej miednicy, a gdy zerwano z niej suknie, to ujrzeliśmy wijących się ludzi udających robactwo... I mimo iż akcja to teoretycznie czasy przeszłe to część piosenek śpiewali w ogromnym prosektorium (???). Ohyda).



Niestety nie zdążyłam przed wyjściem zjeść obiadu i byłam potwornie głodna. Na pierwszej części opery, a ta składała się z trzech, wręcz nie mogłam się skupić. Więc uradowana zeszłam na dół do bufetu, bo koleżanka miała pieniądze by mi pożyczyć, ale oczywiście do wyboru miałam potrawy z: serem, salami, łososiem. Do tego kosztowały bardzo drogo. W pocie czoła szukałam pozycji ,,frytki", ale takiej nie znalazłam. Już miałam się pogodzić z moim losem, gdy Jagoda zaproponowała zobaczyć czy przed teatrem czegoś nie ma. I było! Market no.1 tak zwany. Poleciałyśmy tam jak szalone i dostałam słodką bułkę i gęsty sok z marchwi i maliny. Biegłyśmy tam z resztą dwa razy - raz po jedzenie, raz po picie, ale Pani sprzedawczyni była do nas raczej sceptycznie nastawiona.


Najkorzystniejsza pozycja - zajadanie się bułą.

Moja ręka szaleje.

Niestety na żadnym z moich zdjęć nie widać butów, a są to jedne z moich ulubionych...
Jeśli chodzi o całą resztę:

-Kołnierzyk zakupiłam w Glitterze, kupę czasu temu.
-Rękawiczki pochodzą z allegro, od tego wystawcy. KLIK
-Bluzka, która właściwie jest króciusieńką sukienką pochodzi z lumpeksu.
-Pasek zakupiłam w jednym z licznych sklepów w Zakopanem. Jest to skóra syntetyczna.
-I jak wydaje mi się gwóźdź programu - spódnica ze stelażem. Pochodzi z Chińskiego sklepu Taobao i ogólnie z góry zniechęcam do masowego kupowania w chińskich sklepach - nie jest tajemnicą jak wygląda tam praca, a jeżeli jest to zapraszam do tego krótkiego i lekkiego artykułu. KLIK  Tę spódnicę, a właściwie sukienkę zakupiłam ze względu na bal i całkowity brak możliwości uszycia jej samodzielnie (całość wygląda TAK). Ogólnie większość moich ubrań kupuję w lumpeksach, a ostatnio, te które mogę, staram się wykonywać sama, aby nie wspierać wielkich koncernów. Przeznaczę na to oddzielny post.
-Wspomnianą spódnicę, która posłużyła jako halka wykonałam w domu i przeznaczyłam na to oddzielny post, a tiulowa halka pochodzi również z lumpeksu.
-Butków nie widać, ale wyglądają TAK. Pochodzą z lumpeksu i są z syntetycznej skóry. No i poza tym są wspaniałe.


Myślę, że parę osób z pewnością interesuje funkcjonalność krynoliny. Był to mój drugi raz w krynolinie w teatrze, więc już wiem jak przechodzić by  zgrabnie dostać się do swojego miejsca. Stelaż ten jest bardzo gibki i składny. Starczy złapać go za koniec i unieść a składa się i robi płaski - wtedy bez trudu mogę znaleźć swoje siedzonko. Jeśli chodzi o samo zajęcie miejsca to jest bardzo dużo taktyk, ale nie przeczę, że może być to uciążliwe, bo miejsca w teatrze są niewielkie, ułożone są ciasno a przed nimi znajduje się mało miejsca. Samo siadanie w wolno stojącym krześle w krynolinie nie jest problemem. Jednak opisanie jak to się odbywa w tym przypadku jest, przyznam, okropnie ciężkie i może brzmieć fantastycznie, jak wyzwanie dla osób, które nigdy do czynienia z nią nie miały. Trzeba po prostu usiąść w odpowiednim miejscu spódnicy (czyli innymi słowy unieść ją nieco przy zasiadaniu) a resztę delikatnie złożyć, by odginała się w dół nie przeszkadzając sąsiadom - zwykle robi to samorzutnie. No, dałam radę, ale nadal brzmi źle, cóż...


Miłego dnia.



3 komentarze:

  1. Wyglądałaś przepięknie!
    Pisałaś, że uszyłabyś sobie taką spódnicę, gdyby nie okoliczności (jeśli dobrze zrozumiałam). Masz więc może na podobną do niej wykrój?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mnóstwo wykrojów w internecie ( z resztą ten krój to nic skomplikowanego w gruncie rzeczy, efektu nadaje ilość materiału i falbany) - http://www.marquise.de/en/index.html
      Można też poprosić miłe kostiumerki o radę (Domowa Kostiumologia, Buduar Porcelany, Ogród Melancholii).

      Usuń
    2. No i problemem byłaby głównie góra sukienki - ta czerwona - bo jest mocno skomplikowana, a ja takich umiejętności nie mam.

      Usuń