niedziela, 6 listopada 2016

Everybody make a scream

Cofnijmy się o tydzień, co? 



Przepraszam za spóźnienie, ale zdjęcia musiałam ogarnąć!
W dzisiejszym poście opowiem wam jak powstał mój Halloweenowy strój - zarówno geneza, projekt jak i wykonanie (w ogóle to ten wpis świetnie by wyglądał w formie filmiku/vloga, szkoda, że nie prowadzę).


Zaczęło się od tego, że w szkole, na lekcji niedbale szkicowałam sobie Harley Quinn, ale jak to ja, w wymyślonym na poczekaniu stroju, a konkretniej w spódniczce w stylu lat 50.
Od tego rysunku się zaczęło:


Potem stwierdziłam, że mi się podoba i gdy nudziłam się w domu narysowałam ją ponownie - tym razem zaznaczyłam kolory. Następnie musiałam wykonać na historię sztuki zadanie - przedstawić w ciekawy graficzny sposób moją osobę. Zdecydowałam się na opis upstrzony obrazkami, a jednym z nich była właśnie ta Harley, tym razem narysowana już porządnie. Niestety zapomniałam o kołnierzu, który widniał na reszcie rysunków z lekcji :D.


W mojej szkole był konkurs - zaprojektować strój inspirowany pewnym artystą. Po paru genialnych refleksjach i przejrzeniu projektów z innych lat doszłam do wniosku, że ta spódnica idealnie się wpasowuje w klimat.
Więc już miałam trzy czynniki motywujące mnie do tego:
-szkoła
-nadobność projektu i chęć noszenia takiego ciuszka na co dzień
-zbliżające się Halloween i nieskrywana radość z myśli, że mogłabym się przebrać za tak lubianą przeze mnie postać.

No to postanowione, żeby projekt bardziej wpasował się w tematykę konkursu, klasyczny kołnierz przerobiłam na kryzę, którą Harley też niekiedy przywdziewała. Do tego dodałam klasyczne nakrycie głowy - chciałam żeby wyglądało, jak to z ,,Assult on Arkham".
I taki był ostateczny projekt:



Postanowiłam spódnicę zrobić z koła, kryza była sprawą prostą, a moja genialna mama jakoś wpadła na pomysł, jak zrobić tę czapeczkę. Wykroju na koło chyba nie muszę pokazywać? Dla niewtajemniczonych - nie, nie wycina się całego koła, tylko materiał się składa i wycina na rogu. Żeby wyszło idealnie przy zaznaczaniu mydło było trzymane na sznurku (cyrkiel challenge accepted).


                                                                          O a tu widać ten jakże pomocny sznureczek!


Kot też go polubił



Ale nie da się zauważyć, że spódniczka jest dość fikuśna, wszystkie kwadraty musiały zostać pozszywane razem. Dlatego wycięliśmy półkole w jednym kolorze, półkole w drugim, a te pocięliśmy na kolejne części. No i potem oczywiście zszywanie.
Kryza zostałam zwyczajnie naciągnięta na sznurek do firanek i muszę przyznać, że efekt jest super. Co do tajników wykroju czapki powiem tylko, że jest skrojona z czterech części, więcej nie wiem, bo zwyczajnie spałam, gdy mama ją dla mnie robiła... Efekt bardzo mi się podoba, choć wyobrażałam ją sobie inaczej. Załatwić muszę tylko dzwoneczki.
Jako bluzkę włożyłam mój kochany cropp-top, który zawsze nosiłam jako narzutkę, a ostatnio zaczęłam nosić do pasa gorsetowego (oczywiście na halkę). Zawsze kojarzył mi się z Harley Quinn przez rękawki, przypominające mi kurtkę, długość oraz nieco gotycki styl, który nadaje mu czarna koronka. A do tego pasujące kolorystycznie rękawiczki. Efekt:






No i młot... Ten piękny młot, którego rączkę widać powyżej. Na początku chciałam kij baseballowy, ale mama stwierdziła, że na pewno wszystkie lasie będą je miały i ja powinnam mieć gigantyczny młot.

Zrobiony jest z czterech wyciętych ze styropianu kół i oklejony samoprzylepnym papierem. Jest genialny, mogę na nim siedzieć, stać i nim bić.
A całość wykończona bohomazami na moich oczach inspirowanymi makijażem Harley z ,,Suicide Squad'', ale w odpowiedniej kolorystyce.

A teraz fotki zrobione przez niezastąpioną Marikę (https://www.instagram.com/marikavengeance/):


 Na początku chciałam w Photoshopie wyciąć to nadobne tło, ale jakoś mi się spodobało.


  Na wszystkich zdjęciach trzymam młot tak samo... Z drugiej strony ma napisane niedbale ,,Hahahaha" :D
 

Halloween jest ,,świętem" pełniącym dzisiaj ciekawą funkcje - oczywiście w miejscach gdzie faktycznie funkcjonuje, czyli raczej nie w Polsce. Oswaja młodych ludzi z pojęciami takimi jak śmierć i pokazuje dzieciom, że nie powinny się bać ,,potworów". Dzieci nie przestają wierzyć w takie istoty, bo to przychodzi z wiekiem, ale przestają się ich bać.
W żaden sposób też nie ośmiesza zmarłych, w końcu przebieramy się głównie za postacie z popkultury, za monstra z legend, mitów... Poza wartością edukacyjną ma też oczywiście być świetną zabawą, jednakże martwię się, że nigdy jej nie zaznam. W Polsce prędzej nawrzeszczą na Ciebie na ulicy żeś poganin (true story), niż uśmiechną się na widok dopracowanych kostiumów. 

Na koniec postu chciałam życzyć wesołego Halloween, ale się trochę opóźniłam z nim... Trudno!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz