wtorek, 22 listopada 2016

Moda z lat 1814 -1821

Pora na kontynuację pierwszego mojego tematycznego postu. Jako następny przedział czasowy wybrałam lata 1813-1821, gdyż potem moda zaczyna ulegać kolejnym, gwałtownym zmianom. Rok 1813 uznałam jako przejściowy między stylami. Pierwszy post dotyczący poprzedniego stylu znajdziecie Państwo tutaj. No więc zaczynamy. 
Początki XIX wieku czerpały z antyku, były skromne, na ogół proste, szyte głównie w jasnych, pastelowych kolorach. Górowały delikatne materiały jak muślin, batyst i jedwab (swoją drogą zastanawiam się jak wyglądała produkcja jedwabiu w tamtych czasach. Też była taka okrutna jak teraz? Dzisiaj jedwabnikom nie dane jest wyjść z kokonów, z których robiona jest nić jedwabna - kokon wraz z gąsienicą, która miała stać się nocnym motylem, wrzucana jest do wrzątku, ewentualnie, już jako motyle, są spalane. Na jeden krawat jest to ponad 100 motyli, bluzka to już 600). 
We Francji - stolicy mody, która wcześniej, w czasie rządów Napoleona podyktowała modę na antyczny styl empire nastąpiła zmiana na tronie - upadł Napoleon. Nastąpiła epoka restauracji. Określenie "okres Restauracji" dotyczy panowania 2 ostatnich Burbonów na francuskim tronie: Ludwika XVIII i Karola X (podsumowując 1814-1830). Panowanie ich następcy określa się już innym mianem - monarchią lipcową. 
Nowy monarcha chciał oczywiście odrzucić wszystko co kojarzyło mu się z epoka panowania Napoleona i rewolucją - jednak niemożliwy był powrót do starych strojów. Zamiast tego odrzucono antyk, a zaczęto czerpać z renesansu. 
Dla przypomnienia, tak wyglądało empire antyczne: 



Tak więc przedstawiam zresocjalizowane empire.



Mam nadzieję, że dobrze widać zmiany. 
Tak więc użyję opisu stroju kawałek po kawałku z poprzedniego postu, tym razem zestawiając go z realiami tego przedziału czasowego.

-Na głowie nadal mamy drobne loczki, ale spadła popularność nawiązujących do antyku opasek. Fryzury stają się nieco bardziej skomplikowane, ale nadal górują różne wariacje koczków. Zauważalna jest mniejsza ilość turbanów, nie wychodzą one jednak całkiem z mody. Budki się powiększyły i zaczęły być bardziej przyozdabiane, na początku klasycznymi strusimi piórami, a w okolicach lat 20 również piórami egzotycznych ptaków, czego skutkiem było wyginięcie wielu gatunków. Tak wytępiono wiele tysięcy białych czapli, kiedy pojawiła się moda na ich pióra. 
-Zaniknął dekolt. Teraz był dobrze widziany tylko na przyjęciach, jednak o wiele płytszy niż przedtem. Suknie dzienne niemal całkiem go straciły - wzrosła popularność kryzy, która nawiązywała do renesansu, a swoje pierwsze kroki zaczęła stawiać już w poprzednich latach, jednak w zdecydowanie skromniejszej formie. 
-Bufiaste rękawki nie wyszły z mody, wzrosła popularnść sukni z długim rękawkiem i bufką, lub szeregiem bufek. Na pierwszym z trzech obrazów powyżej widać ewidentne nawiązaniu do XVI wieku - nie dość, że bufka wygląda sposobem jej zaaranżowania w rękach, jak wyjęta z tamtejszych portretów, to do tego jeszcze jest w paski. Rękawki zaczynają sięgać coraz dalej - w pewnym momencie zasłaniają dłoń aż do palców.
-Stan zaczął się obniżać jakoś od 1815 roku i co rok spadał nieco niżej. W roku 1823-4 wylądował już w talii.
-Sukienka przestaje być lejącą się togą, nabiera konkretnego kształtu. Tren występuje sporadycznie. Pojawia się rozkloszowanie, na początku delikatne, potem coraz większe.
-Suknie są coraz bardziej ozdabiane. Kryzy, falbany, watowania, bufki, widoczne hafty, drapowania na dekolcie, kokardki, koronki, lamówki z piór... Im bliżej do lat 20 tym ich więcej. 
-Pojawiają się intensywniejsze kolory - jednakże młode panny nadal muszą nosić niewinne pastele i biele, a dominują barwy przygaszone. Kolor czarny noszony jest przez eleganckie, dojrzałe kobiety nie tylko w czasie żałoby. Materiały zaczynają być zdecydowanie bardziej wzorzyste a hafty i obszycia widoczne. Popularność zdobywają materiały takie jak satyna i aksamit.
-Szal i wachlarz pozostaje niezmiennie najlepszym przyjacielem kobiety.
-Spencer i redingot również nie wychodzą z mody, zamiast tego dołączają do nich obszerne peleryny.
-Rękawiczki nie znikają do końca stulecia, jednak z tego co zauważyłam przeglądając ryciny z żurnali, te balowe stają się nieco krótsze.
-Torebeczki nadal są drobne.
-Buty zaczynają być bardziej szpiczaste na końcach, nadal są płaskie, ale przez skrócenie sukien lepiej widoczne.


Lekko rozkloszowana suknia kończąca się przy kostkach odsłania spiczaste buciki na płaskim obcasie. Przy szyi kryza. Suknia opisana jest jednak jako rok 1812, co widać po długich rękawiczkach. Jak widać przeciwstawne style mogły na siebie nachodzić, a nawet mieszać.
Rok 1818. Rękawiczki już krótsze- sięgają tylko nieco za łokieć. Suknia odpowiednio skrócona i hojnie przyozdobiona na dole oraz przy dekolcie.

Ozdoby skupiały się na dole i dekolcie sukni. Patrząc na portrety i propozycje projektantów najpopularniejsze ewidentnie były bufiaste zdobienia na skraju sukni, co widać również na rysunku powyżej.


Suknia wieczorowa z 1821 roku. Rękawiczki skrócone, a suknia z wspomnianym przeze mnie ,,bufiastym zdobieniem", które również można zobaczyć na czerwonej sukni z 1821 roku pokazanej na początku posta. 


1819 rok, sukienka ewidentnie balowa. Zarówno ona jak i rękawiczki skrócone, dekolt przyozdobiony marszczeniem, a dół w wyjątkowo ładny sposób kwiatami. Fryzura oczywiście dopasowana do szczegółów sukni.



Suknia spacerowa z 1817. Ewidentnie widać tę tendencję ,,na bogato".  Pod szyją kryza.


Suknia opisana jako ,,zimowa" z 1818 roku. Biedny piesek pewnie nawet się nie domyśla z czego zrobione jest to obszycie. Tu również widzimy drobną kryzę.



 Odziana jak rycerz od stóp do głów - co nie zmienia faktu, że suknia jest krótsza niż noszone przedtem -  a rękawki sięgają prawie do palców. Suknia opisana jako 1817-1822. 

1815. Tak jak wspomniałam popularniejsze stały się intensywne kolory, co widać na tym przykładzie. 

 Hojnie ozdobiony spencer z 1815 roku.

Rok 1818. Zastanawia mnie czy rękawki są rzędem bufek, czy są tylko zmarszczone w celu ich 
 imitacji.

1816 rok. Dobrze widoczna jest tu kryza.

Ozdoby, mimo iż delikatne i praktycznie w jednym kolorze są bardzo liczne. Efekt końcowy przypomina mi nieco tort ślubny.

Mój stosunek do stylu
Styl uogólniając jest według mnie bardzo ładny. Nie znalazłam kluczowych rycin, które według mnie najlepiej określały styl jeśli chodzi o jego inspiracje renesansem, więc trudno mi się do tego odnieść.
Niesamowicie podobają mi się suknie balowe z tego okresu, nie dość że śliczne, to do tego jeszcze mocno skrócone, co bardzo ułatwia taniec. Stroje spacerowe i dzienne już mniej trafiają w mój gust - zależy to jednak od konkretnej sztuki. Na ogół stawiam na subtelne ozdoby, albo na ich jeden rodzaj (np suknia, która swoją ozdobność opiera na falbanach), dlatego przy niektórych z tych sukien mam zgrzyt, ze względu na natłok ozdób. Budki zdobione ogromnymi piórami również to mnie nie przemawiają. Jednak są to niewiniątka w porównaniu z tym co dziać się będzie potem. 

 Moje ulubione suknie z tego okresu (niektóre będą się powtarzać, bo wykorzystałam je wcześniej):

Zdaje się, że materiał to aksamit, lub coś w rodzaju tych milutkich materiałów, do tego jest zielona, a ozdoby są subtelne - idealnie.

Sukienka do jazdy konnej z roku 1820. Stroje do tego sportu na ogół różniły się od głównego nurtu co widać na przykładzie sukni powyższej. Bardzo lubię ten ,,jeździecki'' styl, zwłaszcza nakrycia głowy, które w nim występują. 

Datowana na 1818-1820. Zmieniłabym kolor wstążki i wyrzuciła kryzę spod szyi i jest super. Paski podbiły moje serce, jest to mój ulubiony wzór, jeśli chodzi o suknie. Do tego ilość ozdób jest nieprzesadzona.

Sukienka z 1815 roku. Bardzo podoba mi się falbana na dole i kwieciste ozdoby.

 Pokazana już wcześniej suknia z 1819 w przepięknym, pastelowym kolorze z motywami kwiecistymi.
 1815-1819. W porównaniu do innych dość prosta, wyróżnia się za to nasyconym, kobaltowym kolorem.


 Monochromatyczne ozdoby nie sprawiają wrażenie przepychu.

I ponownie kwieciste ozdoby, które jak trudno nie zauważyć były bardzo popularne. Sukienka jest idealnie zbalansowana pod względem ozdób. 

Nie mam zdjęć w żadnych z moich dwóch strojów, które nawiązuję do tej mody. Dodatkowo jedna z tych sukien może zarówno nawiązywać do tego stylu jak i do mody z początków XX wieku! Wszystko zależy od tego z czym się ją zestawi. Mam jedynie takie marne ,,selfie" do tego ze snapchata...

 Pióro zostało pozyskane w 100% etycznie - zwyczajnie je znalazłam.

Jednakże sądzę, że moja czerwona sukieneczka może zostać podciągnięta pod ten styl:



Biorąc pod uwagę jej długość i kolor, zastanawiam się czy nawet bardziej nie pasuje do tego stylu. Cóż, uznam, że jest uniwersalna.


Na zakończenie pokaże wam sukienkę z roku 1822, która zapowiada przyszłe zmiany:


~

 
Charles Howard Hodges, Portret kobiety

Do następnego.

niedziela, 6 listopada 2016

Everybody make a scream

Cofnijmy się o tydzień, co? 



Przepraszam za spóźnienie, ale zdjęcia musiałam ogarnąć!
W dzisiejszym poście opowiem wam jak powstał mój Halloweenowy strój - zarówno geneza, projekt jak i wykonanie (w ogóle to ten wpis świetnie by wyglądał w formie filmiku/vloga, szkoda, że nie prowadzę).


Zaczęło się od tego, że w szkole, na lekcji niedbale szkicowałam sobie Harley Quinn, ale jak to ja, w wymyślonym na poczekaniu stroju, a konkretniej w spódniczce w stylu lat 50.
Od tego rysunku się zaczęło:


Potem stwierdziłam, że mi się podoba i gdy nudziłam się w domu narysowałam ją ponownie - tym razem zaznaczyłam kolory. Następnie musiałam wykonać na historię sztuki zadanie - przedstawić w ciekawy graficzny sposób moją osobę. Zdecydowałam się na opis upstrzony obrazkami, a jednym z nich była właśnie ta Harley, tym razem narysowana już porządnie. Niestety zapomniałam o kołnierzu, który widniał na reszcie rysunków z lekcji :D.


W mojej szkole był konkurs - zaprojektować strój inspirowany pewnym artystą. Po paru genialnych refleksjach i przejrzeniu projektów z innych lat doszłam do wniosku, że ta spódnica idealnie się wpasowuje w klimat.
Więc już miałam trzy czynniki motywujące mnie do tego:
-szkoła
-nadobność projektu i chęć noszenia takiego ciuszka na co dzień
-zbliżające się Halloween i nieskrywana radość z myśli, że mogłabym się przebrać za tak lubianą przeze mnie postać.

No to postanowione, żeby projekt bardziej wpasował się w tematykę konkursu, klasyczny kołnierz przerobiłam na kryzę, którą Harley też niekiedy przywdziewała. Do tego dodałam klasyczne nakrycie głowy - chciałam żeby wyglądało, jak to z ,,Assult on Arkham".
I taki był ostateczny projekt:



Postanowiłam spódnicę zrobić z koła, kryza była sprawą prostą, a moja genialna mama jakoś wpadła na pomysł, jak zrobić tę czapeczkę. Wykroju na koło chyba nie muszę pokazywać? Dla niewtajemniczonych - nie, nie wycina się całego koła, tylko materiał się składa i wycina na rogu. Żeby wyszło idealnie przy zaznaczaniu mydło było trzymane na sznurku (cyrkiel challenge accepted).


                                                                          O a tu widać ten jakże pomocny sznureczek!


Kot też go polubił



Ale nie da się zauważyć, że spódniczka jest dość fikuśna, wszystkie kwadraty musiały zostać pozszywane razem. Dlatego wycięliśmy półkole w jednym kolorze, półkole w drugim, a te pocięliśmy na kolejne części. No i potem oczywiście zszywanie.
Kryza zostałam zwyczajnie naciągnięta na sznurek do firanek i muszę przyznać, że efekt jest super. Co do tajników wykroju czapki powiem tylko, że jest skrojona z czterech części, więcej nie wiem, bo zwyczajnie spałam, gdy mama ją dla mnie robiła... Efekt bardzo mi się podoba, choć wyobrażałam ją sobie inaczej. Załatwić muszę tylko dzwoneczki.
Jako bluzkę włożyłam mój kochany cropp-top, który zawsze nosiłam jako narzutkę, a ostatnio zaczęłam nosić do pasa gorsetowego (oczywiście na halkę). Zawsze kojarzył mi się z Harley Quinn przez rękawki, przypominające mi kurtkę, długość oraz nieco gotycki styl, który nadaje mu czarna koronka. A do tego pasujące kolorystycznie rękawiczki. Efekt:






No i młot... Ten piękny młot, którego rączkę widać powyżej. Na początku chciałam kij baseballowy, ale mama stwierdziła, że na pewno wszystkie lasie będą je miały i ja powinnam mieć gigantyczny młot.

Zrobiony jest z czterech wyciętych ze styropianu kół i oklejony samoprzylepnym papierem. Jest genialny, mogę na nim siedzieć, stać i nim bić.
A całość wykończona bohomazami na moich oczach inspirowanymi makijażem Harley z ,,Suicide Squad'', ale w odpowiedniej kolorystyce.

A teraz fotki zrobione przez niezastąpioną Marikę (https://www.instagram.com/marikavengeance/):


 Na początku chciałam w Photoshopie wyciąć to nadobne tło, ale jakoś mi się spodobało.


  Na wszystkich zdjęciach trzymam młot tak samo... Z drugiej strony ma napisane niedbale ,,Hahahaha" :D
 

Halloween jest ,,świętem" pełniącym dzisiaj ciekawą funkcje - oczywiście w miejscach gdzie faktycznie funkcjonuje, czyli raczej nie w Polsce. Oswaja młodych ludzi z pojęciami takimi jak śmierć i pokazuje dzieciom, że nie powinny się bać ,,potworów". Dzieci nie przestają wierzyć w takie istoty, bo to przychodzi z wiekiem, ale przestają się ich bać.
W żaden sposób też nie ośmiesza zmarłych, w końcu przebieramy się głównie za postacie z popkultury, za monstra z legend, mitów... Poza wartością edukacyjną ma też oczywiście być świetną zabawą, jednakże martwię się, że nigdy jej nie zaznam. W Polsce prędzej nawrzeszczą na Ciebie na ulicy żeś poganin (true story), niż uśmiechną się na widok dopracowanych kostiumów. 

Na koniec postu chciałam życzyć wesołego Halloween, ale się trochę opóźniłam z nim... Trudno!