sobota, 21 stycznia 2017

Cywilizacja Samobójców 5 - odpady, śmieci, wycieki ropy, niszczenie raf koralowych

Poprzedni post
Spis wszystkich

Nic mnie nie bawi tak jak torebki foliowe. Są takie bardzo ekspresowe w wielu tego słowa znaczeniach. No poza jednym. Wytworzenie jej zajmuje 20 sekund, używamy je średnio 20 minut i wyrzucamy, by jeszcze 6 pokoleń mogło ją oglądać, bo rozkłada się około 500 lat. Dzielnie przemierza cały świat, wywiewana z składowisk śmieci. Zwiedza rzeki, morza, jeziora.
Tak na logikę, to nie powinniśmy czegoś takiego w ogóle wytwarzać, prawda?
A jednak, nie dość, że to wytwarzamy, to ciągle używamy, nawet bez powodu i bez przerwy. Proszę zwrócić kiedyś uwagę na to ile torebek foliowych używamy w ciągu miesiąca! Już nawet nie wliczając tych, w które są opakowane produkty. I teraz tylko wyobraźmy sobie, że właściwie niemalże każdy człowiek tyle ich używa. I one nie znikają.
Brzmi przerażająco.
A przecież foliówki nie są jedynymi odpadami jakie produkujemy, ba, plastik stanowi tylko 7% całości. Zajmują jednak aż 30% całej powierzchni śmieci.
Warto również dodać, że przez to, że ludziom nie chce się segregować odpadów ciągle trzeba tworzyć nowe, a robione są z ropy naftowej, której wydobycie jest szkodliwe, a zasoby ograniczone.

Do samego oceanu co roku wpada 50 milionów ton, powtarzam ton nie sztuk, torebek foliowych. Możemy sobie tylko wyobrazić ile na jedną taką tonę potrzeba cieniutkich torebeczek.
Żółwie mylą je z meduzami, którymi się żywią, oczywiście jest to powodem ich śmierci. Od połknięcia zbyt dużej ilości foiliówek umierają nawet walenie.
Średnio rocznie zabijają milion morskich ptaków i 100 tysięcy morskich ssaków. 



Na powierzchni oceanu - ponownie, tylko oceanu - unosi się 100 milionów ton plastiku.
Nic więc dziwnego, że spotkać można różne spektakularne ich nagromadzenia:

  • 5 tonowa wyspa śmieci i gruzu pływają w pobliżu zachodniego brzegu USA. Utworzona na wskutek tsunami.



  • Great Pacific Garbage Patch jest rozciągającą się w północnej części Oceanu Spokojnego pomiędzy Hawajami a Kalifornią pływającą wyspą śmieci. Przypuszczalnie sześć razy większa niż powierzchnia Polski. Ilość pływających tam odpadów może wynosić nawet 3 mln ton.
Kto wie może tu wyląduje wyrzucona przezeń foliówka?



Miliardowa produkcja plastiku jest nie tylko niekorzystna ze względu na odpady, ale również przez pochłanianie ogromnych pokładów energii. Recykling ową oszczędza.
W samej Polsce produkujemy rocznie 12 milionów ton odpadów. Z tego 2 miliony trafia do lasów, gdzie zatruwają rzeki i gleby, lub domowych palenisk, gdzie spalane produkują rakotwórcze dioksyny i śmierdzą niemiłosiernie na pół okolicy
Tylko 14% poddajemy recyklingowi. Ponad 80% trafia na składowiska. 
Jeden polak produkuje średnio 350 kg śmieci rocznie, podczas gdy poziom odzyskiwania odpadów wynosi około 4 kg na mieszkańca. Dla porównania -  w Czechach jest to 19 kg, w Niemczech 76 kg.



To czy takie smutne miejsca i śmierć milionów zwierząt będą miały miejsce zależy przede wszystkim od nas. Górę śmieci można zmniejszyć przez recykling, kupowanie z głową, wtórne używanie i zmniejszenie ilości zużywanych torebek foliowych. W końcu starczy wziąć własną torbę. 
Większość odpadów to surowce wtórne. Foliówki poddaje się procesowi krakingu, plastikowe butelki można przerobić na poliester, które mimo jego niskiej jakości, jest popularnym materiałem. 
Od tego zależy środowisko, w którym żyjemy i nasze zdrowie.



Poza tym wszystkim należy pamiętać o najbardziej oczywistej podstawie, o której, ku memu zaskoczeniu, wiele ludzi zapomina. NIE NALEŻY ŚMIECIĆ.

Tak wygląda Mur Chiński każdego dnia. Z czystej głupoty i ignorancji. 


Szkło
Szkło nigdy się nie rozkłada. Może być również przetwarzane nieskończoną ilość razy. Wystarczy, że każdy Polak wyrzuci jeden słoik po dżemie, a utworzy się 10000 ton szklanych odpadów. Dlatego segregacja jest tak ważna.

Papier
Aby wydrukować 1 tonę papieru trzeba ściąć 17 drzew. Jedno wydanie popularnej gazety pochłania 4000 drzew. Potrzeba do tego również mnóstwo energii.
O wiele, wiele mniej kosztuje przetwarzanie makulatury, która może stać się nie tylko brązowym papierem pakowym, czy szarym toaletowym, ale również zwykłą, białą kartką papieru. Celuloza jest na tyle silna, że może być przetwarzana aż sześć razy. 
Zbierając makulaturę pozwalamy wytworzyć papier bez ścinania drzew, przy użyciu mniejszej ilości wody (jedna wanna wody na każdy kg. papieru), przy mniejszej ilości opadów (30%) i zmniejszając zanieczyszczenia produkowane przez papiernie o 75%. Brzmi zachęcająco.
Mimo banalności o bardzo pozytywnych skutków tego, statystyczny polak zużywający rocznie 63 kg papieru, do recyklingu przekazuje tylko 36%. W Austrii, Niemczech czy Holandii odzysk przekracza 70%.
Tak jak wspomniałam w TYM poście, warto również zwracać uwagę na wybierany przez nas papier toaletowy. 

Dlaczego warto inwestować w bambus?

Bambus jest trwałym, antybakteryjnym drewnem, do tego niesamowicie szybko rosnącym. We wczesnych fazach uzyskuje nawet 1m. dziennie. Można wykorzystać go, tak samo jak w przypadku wiskozy, to produkcji ubrań, do produkcji paneli, naczyń. Sama posiadam bambusową bieliznę, naczynia i panele.
Ale to nie wszystko. Istnieje wiele beznadziejnie, wręcz śmiesznie głupich rzeczy, przez które produkujemy jeszcze więcej śmieci. Taką rzeczą są na przykład szczoteczki do zębów, czy patyczki do uszu. Rocznie ziemianie zużywają 7 mln. szczoteczek, czyli około 23000000 kg. plastikowych, nieodnawialnych odpadów. Istnieje na rynku w pełni degradowalna szczoteczka zrobiona właśnie z bambusu (z gatunku, którym nie żywią się pandy). 

Zakupić je, tak samo jak drewniane patyczki do uszu, można TUTAJ. Znajdziemy tam również kolejną eko wersję pewnego banalnego problemu - słomek do napojów. To nawet nie jest eko wersja tylko powrót do korzeni. W końcu słomka nie bez powodu nazywa się słomką. Dodatkowo te roślinne są wielokrotnego użytku! Starczy je umyć pod ciepłą woda. No i nie da się im odmówić niesamowitego uroku. Sama muszę sobie takie zamówić, a potem pić nimi wodę prosto z kokosa.

Warto zainteresować się bambusem ze względu na to, że w przeciwieństwie do bawełny, na jego uprawach nie używa się chemikaliów i pestycydów, które spierają się dopiero w okolicach 10-15 mycia. Drugim takim ,,czystym" materiałem jest len. 
Więcej o tym co możemy zrobić dla naszej planety napiszę w ostatnim poście z tej serii.



Puszki

Zauważyłam, że to chyba jedyna rzecz w tym temacie, do której ludzie mają jako taki szacunek. Wszyscy wiedzą, że aluminiowe puszki wiele osób zbiera, by dostać za to następnie pieniądze, więc w tym wypadku świadomość jako taka jest. I dobrze! Bo jedna tona takiego złomu to oszczędność 4 ton rudy. Wykorzystywać można je nieskończoną ilość razy.

Wycieki szkodliwych substancji.

O tym mówi się wiele razy, więc nie będę się specjalnie rozpisywać. Chodzi tu przede wszystkim o wycieki ropę. Takie zjawisko występuje przez nieudolność ludzi, lub uszkodzenie platform, bądź statków ropę przewożących. Taki wyciek szkodzi nawet jeśli nie dotrze do wybrzeży. Wpływa na środowisko wodne, turystykę i siedliska setek ptaków.


Cienka warstwa tego surowca odcina dopływ promieni słonecznych i tlenu. Rozprzestrzenia się szybko. Ptakom skleja pióra uniemożliwiając im ucieczkę.


O ropie wspominałam również w TYM poście. 

,,Gryzące opary ropy, oleju i asfaltu paliły płuca. Wszędzie w zasięgu wzroku kobaltowobłękitne głębiny zatoki pokryte były brązowawoczerwonymi plamami. Joye wróciła do kabiny zamyślona. – Przypadek Deepwater Horizon jest konsekwencją globalnego uzależnienia od ropy – powiedziała. – Takie wypadki są nieuniknione, bo wiercimy w coraz głębszych akwenach. Prowadzimy niebezpieczną grę. Jeśli to nie jest sygnał, by przestawić się na zieloną energię, to ja nie wiem, co by to mogło być.’’

Rafy Koralowe

Są pięknym miejscem zamieszkania wielu gatunków stworzeń morskich, źródłem ich pożywienia, łagodzą uderzenia fal, w tym tsunami, o brzegi... 


Jako że ludzki wirus niszczy wszystko co piękne, to i z rafami musimy się pożegnać. Jeden z raportów Międzynarodowego Towarzystwa na rzecz Raf Koralowych pokazuje, że zniszczyliśmy nieodwracalnie prawie 20% raf, a ich zanikanie tak jak postępuje, tak będzie. 
Jest to niebezpieczeństwo dla całego ekosystemu. Tak jak wspomniałam - są ważne dla całej morskiej struktury, a od ich istnienia zależny jest co trzeci gatunek morskich stworzeń. A my już sobie zniszczyliśmy 1/5 raf, a w ciągu następnych 20 lat planujemy zniszczenie kolejnych 15%. Następne dwadzieścia lat do kolejne dziesiątki procentów. 
Rafy koralowe niszczeją z powodu turystyki, budowy portów, połowów ryb w sposób inwazyjny np, środkami wybuchowymi, skażenia wody i niszczenia roślinności lądowej.
Są bardzo wrażliwe na zmiany klimatu i zanieczyszczenia, dlatego szkodzi im globalne ocieplenie. Przez zwiększenie się temperatury wody od koralowców uwalniają się porastające je glony, które dostarczają im cukrów i tlenów. 


W tym poście wspomniałam już co nieco o tym, co można zrobić, więc wydaje mi się nie być tak pesymistyczno depresyjny jak poprzedni. Jeszcze tylko jeden, w którym zbiorę resztę tematów po czym postaram się zrobić duży post o tym co można zrobić!


sobota, 14 stycznia 2017

Cywilizacja Samobójców 4 - deregulacja ekosystemu, ołów, ginące gatunki, odrybianie mórz.

Tematów dużo, ale wszystkie się w jakiś sposób ze sobą łączą, a posty staram się utrzymywać tak, by się dopełniały i do siebie pasowały.
Posty:
Poprzedni
Spis postów
Jak ludzie rozregulowują ekosystem.

Czym jest ekosystem? Jest terminem wieloznacznym, jednak ja mam na myśli tylko jedno - relację wszystkich organizmów w danym środowisku.

Wycinanie lasów i masowe polowania na wszelką zwierzynę rozregulowują ekosystem - giną bezpowrotnie gatunki zwierząt, roślin. Dlatego często broni się myśliwych mówiąc, że muszą regulować populację zwierząt. Jest to argument o tyle nietrafny, że ci sami myśliwy, którzy zabijanie dzików tłumaczą ich za dużą populacją, chcą możliwości polowania na wilki, które są ich naturalnymi wrogami. Czym to argumentują? Za małą populacją dzika. 
A czy faktycznie nadeszłaby apokalipsa bez polowań? Dziki magicznie wybiłyby łosie i żubry?Sprawdźmy od strony praktycznej, bo tak się składa, że jest miejsce, gdzie owe się nie odbywają. Zakaz wprowadzono w latach 70 w kantonie genewskim. I co? Fauna tam jest niesamowicie różnorodna, nie nadeszła masowa ekstynkcja gatunków, ani zwierzęta nie przejęły tam władzy.

No i jakim cudem ludzie, którzy mylą dziki z końmi i ludźmi, mają rozróżnić silniejszego osobnika od słabszego? Ale to już tak ironicznie.

Dodatkowo zimą myśliwi dokarmiają zwierzęta, mimo iż zima dla niektórych z nich jest jedynym naturalnym wrogiem (ze względu na brak dużych drapieżników wybitych przez ludzi). Dodatkowo nie raz czytałam o tym, że hodują niezagrożone zwierzęta, by zwiększyć ich populacje w lesie, by było do czego strzelać (jednak nie dam głowy czy ów źródło było wiarygodne)

Straty rolników? Właściwie jedynymi zwierzętami, które szkodzą są dziki, które przychodzą na pola między innymi dlatego, że są przyzwyczajone (przez dokarmianie) do takiego pożywienia. A poza tym dziki są własnością państwa i to ono powinno wypłacać za ów szkody odszkodowania. Myśliwi z własnej woli przejęli ten obowiązek.

A co do ekologiczności i etyczności dziczyzny to też nie do końca - znajduje się w nim ołów, o czym zaraz będzie mowa, a ogromny procent zwierząt nie umiera od strzału i umiera długo i w męczarniach (są nawet poradniki dla myśliwych, jak z pomocą kawałków znalezionych ciał, płuc tropić uciekiniera)

W Polsce dodatkowo legalne są norowania, które polegają krótko mówiąc na zabijaniu całej rodziny, poprzez wygonienie jej z nory z pomocą psa i zabiciu. Szczeniętom rozgniata się głowy kolbą lub butem, co można zaobserwować nawet na tym zdjęciu.

Regulowaniem w razie epidemii, chorób zajmuje się leśnik. No i z tylu leśników ile miałam okazję poznać, to większość z nich delikatnie mówiąc jechała po myśliwych, którzy to sobie ambony na granicy dwóch parków krajobrazowych ustawiają.


Jeżeli kogoś interesuje rozwinięcie tematu myślistwa i świadomości zwierząt, to polecam ten post (żeby go przeczytać trzeba się zarejestrować, ale to nie kosztuje ani nic): KLIK
Polecam również ten post: KLIK

A co z tym ołowiem?

,,Kula pędzi niemal trzy razy szybciej od dźwięku. Gdy trafia w zwierzę ołowiany pocisk rozpada się na setki fragmentów, które głęboko wbijają się w ciało. Tym okrutnym sposobem ołów z myśliwskiej amunicji dostaje się do środowiska, zatruwa ludzi i zwierzęta. 
Jego toksyczne właściwości znane były już w starożytności, a ołowicę, czyli ciężkie zatrucie ołowiem, opisano w XIX wieku. Ten metal poważnie uszkadza układ nerwowy, zaburza pracę enzymów, może wywoływać nadciśnienie, obniża odporność oraz płodność, przypuszcza się, że jest też rakotwórczy. Dlatego jest wycofywany z naszego życia. Nie ma go już w farbach i benzynie, a akumulatory są utylizowane w wyspecjalizowanych zakładach. 
Tylko jedna grupa ludzi szasta ołowiem na prawo i lewo, nie przejmując się tym, jaki ma on wpływ na środowisko i zdrowie. To ,,kochający przyrodę i zwierzęta’’ myśliwi. I są to ilości ogromne. Szacuje się, że w samej tylko Unii Europejskiej wystrzeliwują co roku blisko 40 tys. ton ołowiu. W Polsce rocznie pozostawiają w lasach od 400 do 600 ton tego metalu. Więcej niż cały nasz przemysł
Ma to wpływ nie tylko na ludzi, ale też na zwierzęta. Kondory żywią się zwierzętami, które padają w polowaniach, albo wnętrznościami, które myśliwi pozostawiają po wypatroszeniu ofiar. Ołów z kul, który zjadają wraz z mięsem, rozpuszcza się w żołądku i trafia do ich krwi. Kondory znowu są odławiane, badane na poziom ołowiu we krwi i odtruwane. Ale prawdopodobnie to nie wystarczy, aby uratować gatunek. Tony ołowianych śrucin lądują w jeziorach i w glebie. Szczególnie groźne są w wodzie, gdzie ulegają powolnej dekompozycji.'' - Adam Wajrak

Dodam, że populacja kondorów spadła na początku XX wieku, gdyż strzelano w nie dla zabawy - łatwo trafić w tak ogromny cel.
No i tak jak wspomniałam, poza ryzykiem tasiemca (ryzyko zawsze jest, mimo badania) dziczyzna jest również toksyczna pod tym względem.


Ekstynkcja fauny i flory

Ekstynkcja czyli wymarcie gatunku w skali globalnej lub lokalnej.
Zniewolenie przez nas planety niesie konsekwencje nie tylko nieożywionym niewolnikom, takim jak lasy, morza i jaskinie, ale też roślinom i zwierzętom - różnorodności biologicznej. 

Z Millennium Ecosystem Assessment Report z 2015 roku wynika, że 60% światowych ekosystemów jest zdegradowanych, Przed pojawieniem się człowieka występowała jedna ekstynkcja na 1000 lat, po jego pojawieniu się tempo tego zjawiska wzrosło. Od 1960 jest to 1000 gatunków rocznie (między 1600-1900 rokiem wyniosła 75.). Wyginięciem zagrożony jest co czwarty gatunek ssaków i co trzeci płazów. Jak twierdzi WWF: ,,Jesteśmy świadkami wymierania gatunków w najszybszym tempie od 65 milionów lat, czyli od czasów, kiedy wyginęły dinozaury’’ - powołują się na badania IUCN.


Przyczynia się do tego, jak na ironię, przemysł zwierzęcy.

Jak pisze ONZ:

„[…] przemysłowa hodowla zwierząt przyczynia się w znacznej mierze do zaniku bioróżnorodności. […] Zwierzęta hodowlane stanowią obecnie około 20% masy wszystkich zwierząt lądowych, a 30% powierzchni, jaką obecnie zajmują, było kiedyś siedzibą dziko żyjących gatunków”. „Conservation International zidentyfikowało na Ziemi 35 obszarów bioróżnorodności charakteryzujących się wyjątkowym bogactwem roślinności endemicznej i wysokim poziomem jej zagrożenia wyginięciem. Spośród nich 23 obszary ulegają degradacji z powodu przemysłowej hodowli zwierząt. Ze sporządzonej przez World Conservation Union (IUCN) Czerwonej Listy Gatunków Zagrożonych wynika, że obszary zamieszkiwane przez gatunki najbardziej zagrożone kurczą się z powodu ekspansji przemysłowej hodowli”.



Niektóre gatunki obecnie wybite/wybijane przez ludzi:
  • Alka olbrzymia - Wyginęła w XIX wieku. Ostatni para została zatłuczona wiosłami dla ich ciał - miały zostać wypchane. Jaja rozdeptano.
  • Zebra kwagga - XIX wiek. Odróżniała się brakiem pasków na zadzie i brązowo białym umaszczeniem. Niestety niejaki Lord Morton nie ocalił ich przed zagładą, mimo iż próbował. Obecnie istnieją zebry do nich bardzo podobne, stworzone z pomocą selekcji hodowlanej.
Obok Alka Olbrzymia
  • Gołąb wędrowny - XX wiek. Przyczyną było polowanie dla mięsa i niszczenie siedlisk.
  • Dodo - koniec XVII wieku. Oczy was nie mylą! Dodo żyły jeszcze 4 wieki temu. Wybito jest w roku 1685, zaraz po ich odkryciu. Były gatunkiem endemicznym.
  • Wilk workowaty - niecałe 50 lat temu. Lata 70 XX wieku. Niesamowite stworzenie, torbacz, skakało do 3 m wzwyż. Po przybyciu europejczyków na Tasmanię został uznany za szkodnika i wytępiony.

  • Krowa Morska Stellera. Jeden z moich ulubionych przypadków po prostu. Odkryta w 1741 roku. Wybita w 27 lat. Widać i tamci ludzie mieli tę niesamowitą umiejętność.
  • Tur - XVII wiek. Przyczyną było niszczenie siedlisk i polowania.
  • Heteralocha - poza niszczeniem siedlisk były masowo odławiane w celu wypchania, ze względu na niezwykły dymorfizm płciowy. Koniec XIX wieku.

  • Aligator Chiński - pozostało około 200 osobników.
  • Świergotka rajska - wyginęła ze względu na odławianie kolekcjonerskie, niszczenie siedlisk i wprowadzenie niewystępujący w jej naturalnym środowisku drapieżników,

  • Mniszka karaibska zwana morskim wilkiem - zagładę przyniósł jej łagodny charakter i ufność wobec ludzi. Pod koniec żywotu gatunku ludzie zaczęli je łapać i zabijać jako przedmioty na wystawy.


  • Nosorożec biały - 2015 rok. Wybity przez ludzi - dla trofeum i rogów.
  • Tygrys - pozostało ok. 3200 sztuk. Zabijany dla futer, zębów i trofeów. Umiera również przez niszczenie lasów.
  • Tygrys Chiński - 60 sztuk w niewoli.
  • Tygrys Kaspijski - 1970 rok.
  • Tygrys Jawajski - 1980 rok.
  • Tarpan - dziki koń. Niemalże wyginął w XX wieku. Obecnie ostatnie ocalałe sztuki są trzymane i badane przez naukowców. W sposób etyczny, z poszanowaniem ich potrzeb. 
  • Nielot Moa - XV wiek. Wybity przez polowania.

  • Orzeł Haasta - XVI wiek. Wyginął ze względu na brak swojego głównego pożywienia, jakim były Moa. Rozpiętość jego skrzydeł osiągała 3 metry a waga 18 kg.
Biorąc pod uwagę, że Moa miały przeciętnie około 3 metrów wzrostu, proszę sobie wyobrazić jak ogromny był ten orzeł w stosunku do ludzi, którzy sięgali tym nielotom do szyi. Haasta słynęły również z tego jakim były zagrożeniem dla ludzi.

  • Mamutak - ważący pół tony ptak o wzroście 3 metrów. 

Moa tutaj oznaczona jest numerem 6, a Mamutak 3. Pokazane są średnie wzrosty tych ptaków, jednak bywały również większe okazy.

  • Antylopa niebieska - 1800 rok.
  • Japońska Wydrza Rzeczna - 2012
  • Niedźwiedź polarny - pozostało kilka tys. sztuk.
  • Panda Wielka - 1700 sztuk.
  • Goryl Górski - niewiele ponad 700 osobników.
To jest tylko niewielka, maciupeńka część zwierząt, do których zagłady doprowadziliśmy. Już nawet nie wymieniałam dziesiątek podgatunków. Należy jednak pamiętać, że my się nie ograniczamy i niszczymy też rośliny. Bezpowrotnie zniszczyliśmy: wilczomlecz, australijskie krasnorosty, Achyranthes atollensis, endemiczną Myrcię, 24 ramienną rozgwiazdę...

Zagłada jednego gatunku rośliny pociąga za sobą ekstynkcję około 15 gatunków zwierząt, powiązanych wzajemnie siecią relacji biocenotycznych.


Słonie zabijano i zabija się dla kości, krokodyle i inne duże gady dla skóry, a ptaki dostarczają ozdobne pióra - na przykład wspomniana przeze mnie biała czapla, którą mocno wytępiono ze względu na urodę. Z różnych źródeł wynika, że na ziemi żyje co najmniej 6-10 mln. gatunków żywych organizmów jak rośliny czy zwierzęta. Opisane i sklasyfikowane zostało około. półtora miliona. Większość tych gatunków pewnie nigdy nie poznamy - zniszczymy je przed zidentyfikowaniem. Wiele pewnie już zabiliśmy, jeszcze przed poznaniem.
W imię estetyczności czy raczej luksusu porzucamy etykę. Nawet najpiękniejsza rzecz nie będzie prawdziwie piękna, jeśli powstała w cierpieniu. Trudno odłączyć część ciała od skojarzenia z tym, że było ono żywe. Ten ogon przypięty do plecaka kiedyś merdał i jeżył się.
Nie raz czuję to w wypadku budynków, zamków, dla których umierali niewolnicy, lub były okupione masowym cierpieniem.



Czyli jak możemy wyliczyć przetrwanie uniemożliwiają im : zanieczyszczenia środowiska, niszczenie siedlisk oraz polowania, które są jedną z największych przyczyn

Kiedyś człowiek zabijał bo musiał - inaczej by zginął. Rozwijał się - polowania przychodziły mu coraz łatwiej i szybciej. Zaczęliśmy hodować rośliny, więc zabite zwierzęta starczały na dłużej. Dzięki obróbce termicznej, która zwiększyła kaloryczność potraw mogliśmy zrezygnować z ciągłych polowań. Do tego udomowiliśmy wiele zwierząt, dzięki czemu mogły nam dostarczać jajek, czy bezcennej w mroźniejszych miejscach wełny. Człowiek dalej się rozwijał - zaczęto sprowadzać warzywa i owoce z innych części świata, tworzono coraz lepsze i trwalsze materiały. Jednak mimo to nie przestawał zabijać - wprost przeciwnie, robił to coraz częściej i na większą skalę i dla większych fanaberii. Zostaliśmy najbardziej krwiożerczymi zwierzętami, postrachem całego ekosystemu. Nie mamy już turów ani Dodo. Niedługo zabraknie kolejnych - wiele z nich żyje tylko dzięki surowym zakazom.
Zostaną tylko obrazkami na kartkach, cieniem natury, która pozwoliła nam istnieć, a której nie umiemy uszanować.


Dzisiaj człowiek nie musiałby zabijać zwierząt, ponieważ dzięki nowym technologiom jest w stanie wytwarzać wszystkie te składniki, których dotychczas dostarczały organizmy zwierząt. Ba, nie musiałby nawet korzystać z tych bezkrwawych zwierzęcych darów, jak wełna czy jajka.
Czemu jednak nadal robi tę ,,brudną robotę", wybiera życie pełne przemocy? Dobre pytanie.











Właściwie nie musiał tego robić od dawna, w końcu Leonardo Da Vinci już w renesansie zrezygnował z zabijania zwierząt. Mięsa nie jadł, a nosił tylko wełnę (która wtedy była pozyskiwana etycznie) i len. Pokazuje to tylko jak banalnie przyszłoby to nam dziś - w końcu Leonardo nie mógł się wybrać do marketu po ryżowy stek.
















Nicki Minaj w futrze i butach z węży.



Foki są masowo i krwawo zabijane dla futra. Tak jak wspomniałam, są bardzo ufne. Nie lękają się ludzi, a to największy błąd jaki można popełnić. Do tego na lądzie są powolne i niezgrabne, nie uciekną przed pałką, którą zadaje się im śmierć. Niektóre gatunki wyginęły, niektóre występują bardzo rzadko.



Wielu gatunków zwierząt zabito lub zabija się właśnie dla tego - dla żądzy posiadania ich futer. Najczęściej nosi się futra: morek, lisów, kun, szopów czy szynszyli. Są to również zwierzęta właśnie po to hodowane, o czym napisałam oddzielny post TUTAJ. Inne, takie jak wielkie koty: lamparty i jego podgatunki, oceloty, jaguary, gepardy, tygrysy są bezustannie zabijane, mimo ścisłej ich ochrony. Pomimo Konwencji Waszyngtońskiej którą podpisało większość krajów, a która zabrania handlu futrami, handel ten nadal istnieje i jest jednym z najbardziej dochodowych - zaraz po handlu bronią i narkotykami.


Niestety mimo tego zakazu nie wyciąga się konsekwencji wobec osób, które noszą futra egzotycznych zwierząt, np:
Kardashianowie, zwłaszcza Kim i jej mąż, który ma wręcz świra na ich punkcie, czy wspomniana Nicki Minaj.

 W futrze z geparda (wydaje mi się, że z królewskiego sądząc po dużych cętkach, ale mogę się mylić), Dziecko ma na sobie lisy.


Kendal Jenner w futrze rysia (w Polsce mamy ich 40)



Wiedzą Państwo, że więcej tygrysów żyje na fermach niż na wolności? Szacuje się, że na (nielegalnych oczywiście) fermach tygrysów, które wyglądają jak te lisów czy norek, żyje ich około 5 tysięcy.



Jest wiele pobudek do zabijania zwierząt, jednak niewątpliwie najbardziej bezsensowne jest zabijanie dla trofeum. Do tego smutne, bo świadczy o tym jacy są ludzie.
,,Safari" polega własnie na zabiciu jak najokazalszych zwierząt dla ich głowy czy poroża, a czasem tylko dla zdjęcia.

,,Pytam ludzi dlaczego mają na ścianach głowy jeleni. Zawsze odpowiadają, że to takie piękne zwierzęta. Uważam, że moja mama jest piękna, jednak na ścianie mam jej zdjęcia" - Ellen DeGeneres.



Chyba nie ma nic obrzydliwszego niż zdjęcia z polowań na te gady. Wsadzenie patyka w ich pyski, by pokazać jak potężne stworzyła je natura, jest tak ohydnym brakiem jakiegokolwiek szacunku, że aż mną trzęsie.
Przyczyną obłędnych polowań na aligatory i krokodyle jest ich skóra. Są również w tym celu hodowane.



Gehenna bizonów zaczęła się wraz z przybyciem ,,cywilizacji". Indianie nie stanowili dla nich zagrożenia, zabijali tyle, ile musieli. Jednak europejczycy, jak to postępowi ludzie, urządzili sobie z ich zabijania makabryczną rozrywkę. Jadąc pociągiem strzelali do całych stad z karabinu, tylko po to by upadły, a ich mięso zgniło. Jeden z traperów chwalił się, że w ciągu półtora roku zabił ich 4,5 tysiąca.
Dzisiaj pozostało bizonów około 40 tysięcy. Nadal są celem myśliwych.


Wraz z całą swoją siłą i odwagą, ten oto osobnik alfa, dzielnie pociągnął za spust z wielu metrów. To zasługa tych bicków, ale zdaje mi się, że powinny być raczej na palcach?


Kolejnymi ofiarami, które niedługo znikną z naszych mórz są walenie. Mimo ciągłych apeli, czy petycji, które osobiście podpisywałam, intensywnie się na nie poluje. Dzięki temu niedługo, choćby wielorybów, się pozbędziemy. Na amen.



Skoro jesteśmy już przy oceanach, to warto wspomnieć o zjawisku, które obecnie występuje czyli o
ODRYBIANIU MÓRZ

Ile zabijamy ryb rocznie? Cóż, tych zwierząt nie liczy się na sztuki tylko na tony. W tonach jest to 100 milionów ryb. Z doświadczenia wiem, że takie liczby nie robią wrażenia - mało kto umie sobie uświadomić, że 100 milionów ton należy pomnożyć nawet kilkaset razy żeby wyszły sztuki i jak ogromnie nadwyręża to środowisko. 
Dlatego myślę, że większe wrażenie zrobi to, że 11 z 15 najważniejszych obszarów połowów na świecie upada. 60% najczęściej odławianych ryb jest nadmiernie eksploatowana. Mamy już ponad 400 martwych stref, będących konsekwencją  połowów oraz zanieczyszczeń pochodzących przede wszystkim z terenów, na których hoduje się zwierzęta na mięso i mleko. W ciągu ostatnich 50 lat ludzie przyczynili się, bezpośrednio i pośrednio, do wyginięcia 90% populacji większych ryb, min. tuńczyków, łososi, płaszczek. 
Pośrednio - czyli jak? Poza śmieciami czy zanieczyszczeniami chodzi tu też o ofiary połowów komercyjnych. Gdy ryby są łowione rozkłada się ogromne sieci nawet na kilka kilometrów. Nie jest możliwe, żeby złapać tylko to co chcemy, dlatego w sieci łowimy również delfiny, małe wieloryby, kałamarnice, foki, wspomniane płaszczki, rekiny czy żółwie morskie. Odławione skorupiaki, małże i wymienione stworzenia morskie wyciągane są z sieci martwe lub umierające. Warto też wspomnieć, że wszystkie istniejące gatunki żółwi morskich są zagrożone (jest ich siedem).

Szacuje się, że jeśli nie zmienimy diety to do 2045 zobaczymy oceany bez ryb.


Są one zaraz po kurach, najbardziej eksploatowanymi zwierzętami. Z jakiegoś powodu ludzie uważają je za jakieś podzwierzęta i nawet niektórzy wegetarianie uważają, że przecież mogą je jeść (co jest stwierdzeniem nie tylko nieprawdziwym, ale też błędnym - w końcu nie chodzi o to, że wegetarianie czegoś nie mogą jeść, chodzi o to, że tego nie chcą. W każdym razie tak zawsze myślałam - oczywiście jeżeli mowa tu o aspektach innych niż zdrowotne).

Dodatkowo kiedy mamy limity połowowe (czyli złowić można tylko x ton jakiegoś gatunku) niczym niezwykłym nie jest wyrzucenie złowionych ryb niechcianego gatunku z powrotem do oceanu, a pozostawianie tylko tych, na które limit nie przekroczono. Rzadko kiedy wyrzuconym rybom udaje się przetrwać. Z badań wynika że ilość ryb wyrzucanych z powrotem do oceanu wynosi nie mniej niż 30% wszystkich poławianych ryb. 




Jeżeli dynamika ekstynkcji gwałtownie nie spadnie, szacuje się, że pod koniec wieku wzrośnie do 40 tysięcy gatunków rocznie.